POMOC UBOGIM

Kronika wyjazdu do Polski

dzieci z Litwy, Ukrainy i Białorusi

6 – 19 lipca 2004 r.

6.07. – wtorek

Pierwszy dzień naszego pielgrzymowania. Dzisiaj wieczorem zebraliśmy się wszyscy razem w Białymstoku. Kilka dni wcześniej przyjechały do Polski dzieci z Litwy z p. Grzegorzem – Antek, Heniek, Helenka i Jola. Dzisiaj około południa dojechała Białoruś – Alinka, Wika, Jurhita, Aleksander, Wadzim i s. Klara- nazaretanka z Nowogródka. Dzieci z Ukrainy od ks. Piotra Smolki – Mariszka, Hania, Irenka, Romina, Wasylina, Irena, Oksana i Marian z opiekunką p. Marią przyjechali dopiero wieczorem i nie zdążyli pojechać do Świętej Wody, gdzie ok. godz. 16 wyruszył autokar z dziećmi z Litwy i z Białorusi. Po drodze zobaczyliśmy kawałek Białegostoku i troszeczkę zapoznaliśmy się ze sobą.

W Świętej Wodzie uczestniczyliśmy we Mszy św. i wspólnie odmówiliśmy dwie cząstki różańca. Po Mszy św. odbyło się spotkanie pielgrzymów wyjeżdżających w sierpniu na Festiwal Młodych do Medjugorja z organizatorem pielgrzymki – p. Grzegorzem, po czym dzieci i uczestnicy spotkania byli poczęstowani pysznymi pączkami i gorącą herbatą. Deszcz przeszkodził w rozpaleniu ogniska, ale kiedy przestało padać zobaczyliśmy prześliczną tęczę nad Górą Krzyży. Kiedy wróciliśmy do Białegostoku spotkaliśmy autokar, którym właśnie pod kościół Bożego Miłosierdzia przyjechali dzieci z Ukrainy. Wspólną kolacją zakończyliśmy ten dzień.

7.07. – środa

Spotkaliśmy się dzisiaj wszyscy razem ok. godz. 10 w autokarze i wyruszyliśmy w drogę! Prowadziła nas Matka Boża, drogę pilotował p. Grzegorz, a autokar prowadził p. kierowca Mikołaj. W takim towarzystwie czuliśmy się świetnie i dzieci szybko się oswoiły, zapoznały i znalazły wspólny język.

Pierwszy postój, nie licząc tych „z konieczności” był nad jeziorem w Rajgrodzie. Tam doświadczyliśmy życzliwości przyjaciół p. Grzegorza, którzy przygotowali dla nas smaczne kiełbaski i ognisko. Dzieci zjadły, trochę odpoczęły, zdążyły nawet zagrać w piłkę i ruszyliśmy dalej – do Świętej Lipki.

W Świętej Lipce Ojciec Jezuita oprowadził nas po kościele i opowiedział historię kościoła i obrazu Matki Bożej. A ponieważ przyjechaliśmy ok. 17 załapaliśmy się na koncert organowy. Dzieci były zachwycone grą prawdziwych organów, a jeszcze bardziej poruszającymi się figurkami Maryi, Archanioła Gabriela i aniołków, umieszczonych wysoko na organach.

Na wieczór przyjechaliśmy do sanktuarium Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Zostaliśmy rozlokowani w Domu Pielgrzyma, a po kolacji poszliśmy do kościoła na Apel. Podczas Apelu Ksiądz Proboszcz bardzo serdecznie nas powitał.

8.07. – czwartek

Rano spotkaliśmy się w dużym refektarzu na posiłku, żeby wystarczyło nam siły na cały dzień. Po śniadaniu w oczekiwaniu na ks. kleryka Pawła, który miał nas oprowadzić po sanktuarium, zaczęliśmy odmawiać pierwszą część różańca przy kapliczce wzniesionej w miejscu objawienia Matki Bożej. Ksiądz wkrótce przyszedł i zaczął nam opowiadać historię objawień. Później zaprowadził nas do źródełka, które w pobliżu kościoła wskazała i pobłogosławiła Maryja.

Na godz. 12.00. poszliśmy na Mszę św. i część różańca do kościoła, a potem na obiad. Na deser od Ks. Proboszcza dostaliśmy pyszne lody. Po obiedzie i krótkim odpoczynku poszliśmy w stronę źródełka i stacji Drogi Krzyżowej, odmawiając po drodze kolejne części różańca. Na koniec skręciliśmy w stronę małej rzeczki i wszystko zwiedziwszy wróciliśmy do domu.

Jeszcze po Mszy św. podeszli do nas bardzo życzliwi państwo zamieszkujący w Niemczech. Chcieli zrobić jakiś prezent dla naszych dzieci. A ponieważ Ks. Proboszcz ofiarował dzieciom medaliki, brakowało łańcuszków. Więc oni dokupili łańcuszki i wieczorem Ks. Proboszcz w kościele poświęcił i założył dzieciom medaliki. Dzieciaki były przeszczęśliwe! W dowód naszej wdzięczności zaprosiliśmy Ks. Proboszcza i tych Państwo wieczorem na ognisko. Dzisiejszy dzień zakończyliśmy Apelem w kościele.

9.07. – piątek

Rano Msza św., śniadanie, pożegnanie z Matką Bożą Gietrzwałdzką i – w drogę! Nie zapomnieliśmy oczywiście pożegnać się z Księdzem Proboszczem, Siostrami, paniami z kuchni, czyli z wszystkimi, czyjej dobroci tu doświadczyliśmy.

Jadąc do Jastarni podziwialiśmy bardzo piękne widoki, szczególnie kiedy byliśmy już blisko morza. Mimo, że padało i pogoda była trochę „klapnięta”, a dzieci śpiące, widok morza obudził wszystkich i okrzykom zachwytu nie było końca. Po obu stronach półwyspu, przez który jechaliśmy, zobaczyliśmy morze! Niektórzy po raz pierwszy.

Dopiero popołudniu dotarliśmy na miejsce. Padało jeszcze mocniej, a w świetlicy budynku, gdzie miały mieszkać dzieci była właśnie dyskoteka dla wyjeżdżających. Nastroje trochę przygasły. Dopełnieniem było to, że nasz kierowca wjechał na nieudany parking – i już nie mógł wyjechać. Autokar ugrzązł w mokrym piasku. Na szczęście już za godzinę deszcz ucichł, a życzliwi ludzie pomogli wyciągnąć autokar. Gorąca zupa w stołówce poprawiła nieco humory i po kolacji poszliśmy zobaczyć morze z bliska, chociaż i tak było bardzo bliziutko!

Bajką na dobranoc zakończył się dla naszych dzieci pierwszy dzień nad Bałtykiem.

10.07. – sobota

Dzień rozpoczęliśmy Mszą św. w małej, ale bardzo ładnej kaplicy na terenie ośrodka w Jastarni. Po śniadaniu poszliśmy do miasta i nad morze, co prawda było za zimno na kąpanie się, ale dzieciaki i tak wlazły do wody i co niektóre były całkiem mokre.

Po obiedzie wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w stronę Helu. Ponieważ mieliśmy w autobusie wolne miejsca, zabraliśmy ze sobą dwóch kleryków i kilkoro dzieci, którzy przyjechali do Jastarni z Białegostoku. W Helu poszliśmy do fokarium zobaczyć prawdziwe foki, a potem spacerowaliśmy przez molo. Niestety nie zdążyliśmy zwiedzić latarnię morską, ponieważ już na godz. 17 mieliśmy być w Jastarni, by wypłynąć kutrem „Magdalenka” w morze. Zdążyliśmy wrócić, ale morze było niespokojne, padało, dlatego zrezygnowaliśmy z pływania i poszliśmy do ośrodka na kolację. Pod wieczór niebo się rozjaśniło i dzieci miały okazję pospacerować brzegiem morza, albo wyszaleć się na dyskotece. Przed godz. 23 wszyscy grzecznie były w łóżkach i czekały na bajkę na dobranoc oraz „krzyżyki” od s. Klary.

11.07. – niedziela

Rano spotkaliśmy się na śniadaniu, po czym poszliśmy do kaplicy, by odmówić pierwszą część różańca. Chłopcy pomogli powynosić i poustawiać krzesła przed kaplicą, ponieważ Msza św. miała być odprawiona na dworze. Przed Mszą św. odmówiliśmy kolejną część różańca, a po Mszy ruszyliśmy do miasta i na plażę.

Nie mogliśmy wejść do wody, bo było zimno i czas od czasu padało, ale mogliśmy podziwiać niesamowite piękno Bożego stworzenia. Niebo było ciemno błękitne przechodzące w granat, morze wzburzone, a nad nim prześliczna tęcza! Kto miał i domyślił się wziąć aparat mógł zrobić zdjęcia, a reszta podziwiała i robiła zdjęcia sercem.

Po powrocie zjedliśmy obiad i mieliśmy ze dwie godziny wolnego. A na podwieczorek wyszliśmy do miasta, by spróbować na ciepło wędzonej ryby. Z wędzarni ruszyliśmy w stronę plaży, by pożegnać się z morzem, bo jutro już wyjeżdżamy.

12.07. – poniedziałek

Śniadanie, różaniec, Msza św., podziękowania Księdzu, Paniom w kuchni, Państwu w sklepiku i – znowu w drogę!

Po drodze zajechaliśmy do Jastrzębiej Góry  do Sióstr Nazaretanek na gorącą herbatę i ruszyliśmy dalej w stronę Lichenia. Po drodze padało, ale to nie przeszkadzało nam modlić się, śpiewać i podziwiać piękne widoki.

Dopiero pod wieczór dojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy zamówiony nocleg u bardzo życzliwych Państwa, którzy poczęstowali nas obfitą kolacją i rozlokowali do wygodnych pokoi.

13.07. – wtorek

Po śniadaniu pojechaliśmy na Mszę św. do kościoła św. Barbary, po czym Siostra Małgosia oprowadziła nas po kościele, opowiedziała dużo ciekawych rzeczy na temat Lichenia i objawień Matki Bożej i zaprowadziła nas do bazyliki. Bardzo chcieliśmy posłuchać i zobaczyć największy dzwon w Polsce „Ave Maria”, który miał zadzwonić o godz. 12, ale niestety coś w nim się popsuło. Ponieważ nie mogliśmy być wysoko na dzwonnicy, zaczęliśmy szukać schody, aby wejść pod kopułę. Dla dzieci to była niesamowita atrakcja – zobaczyć bazylikę z góry, i to z takiej wysokości (a s. Klara o mało nie zemdlała na tych wysokościach).

Po zwiedzaniu i modlitwie wsiedliśmy do naszego autokaru i pojechaliśmy dalej w stronę Osjakowa, a dokładniej Czernic (niedaleko Wielunia). Tam mieliśmy się zatrzymać u ks. Leona Kołka. Przyjechaliśmy popołudniu, a gospodyni ks. Leona  od razu poczęstowała nas smacznym obiadem. Na godz. 17 poszliśmy do kościoła na Mszę św., a potem zostaliśmy zaproszeni na lody przez jednego z zamożniejszych parafian i zobaczyliśmy jego posiadłości. Na nocleg p. kierowca Mikołaj został u Księdza, s. Klara u gospodyni ks. Leona, a reszta pojechała do sąsiedniej wioski do znajomych p. Grzegorza.

14.07. – środa

Wyspani i wypoczęci dopiero po godz. 9 zebraliśmy się na wspólnym śniadaniu u Państwa, gdzie nocowali chłopcy z p. Grzegorzem. Wszystkim tu się podobało i wcale nie śpieszyliśmy odjeżdżać. Chłopcy i kilka dziewczynek poszli nad staw łowić ryby, inni leniuchowali i rozmawiali przed domem z Gospodarzami. Przed południem musieliśmy się jednak pożegnać i wyruszyć w dalszą podróż.

Przejechaliśmy przez Wieluń i na obiad już byliśmy u Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny w Częstochowie. Szybciutko zjedliśmy, ponieważ chcieliśmy zdążyć na różaniec i Mszę św. o godz. 16.  S. Krystyna – misjonarka zaprowadziła nas na Jasną Górę i przez zakrystię weszliśmy do kaplicy Matki Bożej Królowej Polski. Kilkoro naszych dzieci prowadziło różaniec przez mikrofon, z czego byliśmy bardzo dumni. Na początku Mszy św. Ojciec Celebrans powitał wszystkich pielgrzymów, a wśród nich i nas – jako pielgrzymkę dzieci z Litwy, Białorusi i Ukrainy. Po Mszy św. wróciliśmy do Sióstr i zajęliśmy się w końcu przyszywaniem tasiemek do kołder, by wyglądały i służy jak śpiwory. Mieliśmy to zrobić wcześniej, ale zawsze jakoś o tym zapominaliśmy.

Po kolacji zmówiliśmy w domowej kaplicy Sióstr część różańca i poszliśmy na Jasną Górę, by uczestniczyć w Apelu. Znowu mieliśmy szczęście być blisko Matki Bożej – przed samym cudownym obrazem. Tą modlitwą maryjną zakończyłyśmy dzisiejszy dzień.

15.07. – czwartek

Dzisiaj musieliśmy wcześnie wstać, by już na godz. 7.00. być w kaplicy u Matki Bożej na Mszy św. Po Mszy św. spotkaliśmy w zakrystii Ks. Biskupa, który przyszedł z pieszą pielgrzymką ze swej diecezji. Wypytywał skąd jesteśmy, gdzie byliśmy w Polsce, jak nam się podoba. Na koniec zrobiliśmy zdjęcie z Ks. Biskupem i poszliśmy do Sióstr na śniadanie. Za godzinkę znowu wróciliśmy, teraz – by zwiedzać Jasną Gorę. Byliśmy w muzeach, skarbcu, na wieży. Do Sióstr wróciłyśmy dopiero na obiad. Zjedliśmy zupę, a na drugie danie pojechaliśmy do restauracji. Dzieci były zachwycone, ponieważ większość była pierwszy raz w prawdziwej restauracji.

Po pysznym obiedzie wsiadamy do autokaru i, żegnając się z Jasną Góra, kierujemy się w stronę Wadowic. W tym mieście zwiedziliśmy kościół, gdzie był ochrzczony Ojciec Święty i oczywiście kupiliśmy kremówki. Mieliśmy niesamowite szczęście, bo zdążyliśmy do cukierni przed samym zamknięciem i kremówek było akurat dwadzieścia – jak wyliczono każdemu po jednej! Niewątpliwie Matka Boża i tu okazała nam Swoją opiekę.

Z Wadowic pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam nareszcie zjedliśmy kremówki, a wzmocniwszy nasze siły mogliśmy dalej zwiedzać. Brat Franciszkanin oprowadził nas po kościele, pomodlił się z nami dziesiątkiem różańca przed cudownym obrazem Matki Bożej i zaprowadził do kilku kapliczek. Pokazał dzieciom również pustelnię, ale nie chcieliśmy przeszkadzać mieszkającemu w niej ojcu i bliżej nie podchodziliśmy. Na koniec podziękowaliśmy Bratu, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej – do Krakowa.

W Krakowie odnaleźliśmy klasztor Mniszek Klarysek Kapucynek, bo właśnie tu mieliśmy zostać na trzy kolejne noce. Ponieważ było już późno, szybko rozlokowaliśmy dzieci, zjedliśmy kolację i mieliśmy iść spać, ale nie było to takie proste. Dzieciaki zaczęły szaleć i baliśmy się, że Siostry wyjdą ze swej klauzury, by je uspokajać, dlatego na różne sposoby próbowaliśmy uciszyć nasze „skarby”.

16.07. – piątek

Po śniadaniu wsiedliśmy do autokaru, by wyruszyć na zwiedzanie Krakowa. Zaczęliśmy oczywiście od Wawelu. Ksiądz Kleryk oprowadził nas po Katedrze Wawelskiej, zaprowadził nas do podziemnych krypt, abyśmy mogli zobaczyć trumny i grobowce polskich królów i bohaterów, a następnie na szczyt wieży Zygmuntowskiej, gdzie podziwialiśmy 11-tonowy dzwon „Zygmunt”. Z Katedry poszliśmy na dziedziniec zamku i do zbrojowni. Dzieci, zwłaszcza chłopcy, z ogromną ciekawością oglądali zbiory broni.

Około południa skończyliśmy zwiedzanie Wawelu i skierowaliśmy się w stronę Bazyliki Mariackiej.  Zwiedziliśmy przepiękną Bazylikę, a stojąc na placu i wpatrując się w wysoką wieżę usłyszeliśmy hejnał, rozbrzmiewający z tej właśnie wieży. Zostaliśmy jeszcze przez moment na placu, bo nie mogliśmy przejść obok gołębi, których jest tam mnóstwo. Kupiliśmy trochę ziarna i dzieci z wielkim zadowoleniem karmili gołębie, najbardziej się ciesząc, kiedy ptaki siadały na dłoniach i dziobali ziarno prosto z ręki. Potem przeszliśmy przez Sukiennice i zatrzymaliśmy się w kościele św. Wojciecha, by zmówić tu cząstkę różańca. Spacerując dalej przez Stare Miasto znaleźliśmy się na ulicy Grodzkiej w pobliżu kościoła św. Andrzeja i klasztoru Sióstr Klarysek. Weszliśmy na chwilę, pozdrowiliśmy Pana Jezusa i poszliśmy dalej. Tym razem już w stronę autokaru, by dojechać do Łagiewnik. Pogoda była bardzo piękna. Jak nigdy słońce cały czas grzało i było nawet gorąco. Także kiedy w końcu znaleźliśmy autokar jedynym pragnieniem wszystkich była szklanka zimnej wody! Ale humory były doskonałe, więc ruszyliśmy ku Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Przyjechaliśmy przed trzecią i zdążyłyśmy jeszcze przed Koronką posłuchać opowiadania Siostry o św. Faustynie i pójść do starego kościoła. Na Koronkę natomiast poszliśmy Bazylikę, a Siostra, która nas oprowadzała, zaprowadziła na chór, skąd doskonale było widać całą świątynię.

Po modlitwie szybciutko pojechaliśmy do klasztoru, gdzie mieszkamy, bo czekał na nas gorący obiad i spotkanie z Siostrami. Troszeczkę się spóźniliśmy się, ale Siostry wcale nie były zagniewane. Odwrotnie, porządnie nas nakarmiły, a spotkanie było bardzo miłe i interesujące. Dzieciaki prawie wlazły za klauzurę, a Siostry były szczęśliwe, że mogą je pogłaskać, uściskać, po prostu nimi się nacieszyć!

Zaraz po spotkaniu pojechaliśmy na Stare Miasto w poszukiwaniu Mszy św. Po nie bardzo krótkim spacerze trafiliśmy do kościoła Ojców Dominikanów, akurat kilka minut przede Mszą. Po powrocie zjedliśmy kolację i tak skończył się kolejny dzień, który przyniósł nam ogromnie dużo wrażeń.

17.07. – sobota

Szybko zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do Sanktuarium Św. Brata Alberta przy ul. Woronicza 10 Siostry Albertynki zaprowadziły nas do kościoła, opowiedziały o Bracie Albercie i poczęstowały słodyczami. A w międzyczasie odmówiliśmy cząstkę różańca w pięknym klasztornym ogrodzie.

Od Sióstr pojechaliśmy do Wieliczki. Zwiedzanie kopalni soli było niesamowitą atrakcją dla dzieciaków! Tym bardziej, że przewodnik miał poczucie humoru i cały czas opowiadał jakieś dowcipy i kawały. Z kopalni już popołudniu wróciliśmy do Sióstr na obiad i do wieczornej Mszy św. mieliśmy czas wolny. Podczas kolacji przyszła do nas jedna z Sióstr Klarysek i troszeczkę z nią porozmawialiśmy. Siostra przyniosła nam relikwie św. Franciszka i św. Klary, które mogliśmy ucałować. Kiedy pożegnaliśmy się z Siostrą i pozmywaliśmy po kolacji – pora już była iść do łóżek, ale dzieciaki chciały wykorzystać przedostatnią noc i jeszcze długo szalały.

18.07. – niedziela

Ostatni dzień naszego wędrowania rozpoczęliśmy Mszą św. w pobliskim kościele. Po Mszy św. i śniadaniu wsiedliśmy do autokaru i żegnając Kraków ruszyliśmy w stronę Białegostoku. Po drodze zajechaliśmy do polskiego Loretto, gdzie się znajduje kościół Matki Bożej Loretańskiej i klasztor Sióstr Loretanek. Siostry nakarmiły nas zupą, a ponieważ byliśmy bardzo głodni smakowała wszystkim. Wzmocniwszy się poszliśmy nad rzeczkę i wreszcie dzieciaki mogły się wykąpać. Było gorąco i dlatego już nikt nie zabraniał dzieciom wejść do wody. One były przeszczęśliwe! Co prawda musieliśmy szybko wracać, żeby zdążyć na czas do Białegostoku. W drodze po raz ostatni wszyscy razem zmówiliśmy różaniec i nawet zaśpiewaliśmy ostatni dziesiątek. Podziękowaliśmy Matce Bożej za opiekę, a odmawiając Koronkę pokoju prosiliśmy o pokój w świecie, w naszych rodzinach i naszych sercach. Po modlitwie podziękowaliśmy również naszemu kierowcy – p. Mikołajowi, którego dzieci zdążyły polubić.

Nie obeszło się jednak bez przygód. Zabrakło paliwa i przez to opóźniliśmy się prawie godzinę. Dom pielgrzyma, w którym mieliśmy nocować był zamknięty i żadnego z księży nie było na plebani. Także jeszcze z pół godziny staliśmy na dworze i czekaliśmy na Księdza Proboszcza z Parafii Miłosierdzia Bożego, który nas przyjął bardzo życzliwie. Zjedliśmy kolację i wymęczeni i smutni z powodu jutrzejszego rozstania się poszliśmy spać.

20.07. – poniedziałek

Kilka dziewczynek i s. Klara wcześniej wstały na Mszę, a reszta obudziła się dopiero na śniadanie. Po posiłku spotkaliśmy się jeszcze, by wspólnie odmówić różaniec, a potem czekaliśmy na p. Grzegorza i dzieci z Litwy, których wczoraj zabrał na nocleg do siebie. Oni przyjechali około godz. 11 –  i nastąpiła smutna chwila pożegnania. Prawie wszyscy rozpłakaliśmy się, bo bardzo dobrze nam razem było i wcale nie chcieliśmy wyjeżdżać! Wszyscy dużo skorzystaliśmy z tego wspólnego pielgrzymowania – przede wszystkim duchowo. Modlitwa nam wszędzie towarzyszyła i umacniała naszą wiarę i więź z Panem Bogiem, i oczywiście z Maryją! Na pewno dzieci tak łatwo nie zapomną o różańcu, który stał się częścią ich życia.

Pożegnawszy się dzieci z Białorusi i Litwy busem ruszyły w stronę granicy, a Ukraina na kilka dni została jeszcze w Białymstoku, by wrócić autokarem razem z polską pielgrzymką do Lwowa.

Tak skończyła się nasza dwutygodniowa przygoda, za którą przede wszystkim jesteśmy wdzięczni Matce Bożej oraz Stowarzyszeniu Matki Bożej Królowej Pokoju i Pojednania!

s. Klara – Nazaretanka z Nowogródka